drogi vincencie,
zapewne już mnie nie pamiętasz
już nie mogę ufać własnej głowie
pokazującej mi obrazy których nigdy nie namalowałem
ani temu co w mym sercu rozrysowane
drobnym zapętlonym krwistym szlaczkiem
wskazującym na ostatnie listy do mego brata
i ostatnie moje tchnienia
już nie mogę ufać własnej głowie
już nie mogę ufać sobie
będąc zatraconym we własnym szaleństwie
i tym, co nieistniejące w twoim umyśle
wszędzie otaczała mnie poezja
podążała za mną na każdym kroku
błądząc między mymi nogami i prosząc o przygarnięcie
więc zlitowałem się nad nią
i nadałem jej własne imię
a gdy już miałem przelewać ją na papier
zdałem sobie sprawę
że to nie takie proste
że już patrzenie na nią
jest znacznie łatwiejsze
i przyjemniejsze
lecz proszę cię najmocniej
przypomnij sobie nasze najwspanialsze dzieje
słyszałem głos
mówiący mi szeptem do odciętego ucha
nie umiesz malować, vincencie
i choć słyszeć go nie powinienem
przez zbyt dotkliwy ból
byłem pewny że istnieje
że to właśnie mi szepcze
że to właśnie mi mówi
to co inni bali się
wypowiedzieć w moją stronę
i że tylko on jest
ze mną szczery
pamiętasz jak malowaliśmy
zwykłą myślą niepojęte krajobrazy?
włożyłem moje serce
i skrawek mej duszy
w te wszystkie obrazy
by z własnego życia stworzyć
coś więcej niż jeden kolor
na białym płótnie
ale pojąłem iż to wszystko jest niewystarczające
że nie zachwycę ludzi tym typem dzieł
więc kiedy zacząłem stawać się szaleńcem
ponownie włożyłem serce
i duszę
w moją sztukę
i tak stworzyłem coś
co znienawidziłem całym sobą
jak pisaliśmy wspólnie
listy do naszego theo?
jesteś człowiekiem cierpiącym
któregoś razu ten głos ponownie się odezwał
nie pozwalając mi zasnąć
ani łez zatrzymać
jesteś człowiekiem smutnym
wciąż mi mówił i oczu zamknąć nie pozwalał
serce moje ściskał
siłę w ciele zabierając
jesteś człowiekiem samotnym
ostatnie powiedział
i zniknął
a ja stałem się takim
jakim mnie opisywał
i jak widzieliśmy inaczej nasz świat
od wszystkich innych ludzi?
mówiłem do ludzi przez swoje obrazy
przekazując im swoje myśli
i błagając o ratunek
lecz nie dostałem ani pomocy
ani odpowiedzi na wszystkie pytania
i dopiero po swej własnej śmierci
ktoś zauważył moją istotę
zachwycił się moją sztuką
i nazwał mnie artystą
artystą którego świat nie zapomni
(a może już dawno zapomniał?)
ja wciąż to pamiętam
mój drogi vincencie
wierzyłem w światłość
i gdy w nią uwierzyłem
dostatecznie mocno
nie dostałem tego co inni
swymi oczami nie ujrzałem jej blasku
więc zacząłem wierzyć w ciemność
i gdy w nią uwierzyłem
nie tak mocno jak poprzednio
zrozumiałem że wystarczyła odrobina wiary
by ukarać mnie za moje grzechy
i bym swymi oczami
już nic nie ujrzał więcej
i nigdy nie zapomnę
nawet jeśli miałbym się sam w sobie zatracić
będąc młodym ceniłem miłość
to silne uczucie
otumaniające nasz umysł bardziej
niż cokolwiek innego
ale byłem zbyt słaby
by to uczucie przy sobie zatrzymać
pozwalając mu aby zapełnił mnie
zarówno wewnętrznie
jak i zewnętrzenie
zbyt słaby
by utrzymać mocno
ster w ręku
i poprowadzić siebie
w stronę gwiazd
może będziesz chciał coś więcej o mnie widzieć
niż tylko znać charakter mego pisma
mówili że gdy człowiek się zakocha
nie powinien zostawać sobie furtki do odwrotu
bo tak naprawdę gdy to zrobi
nie będzie nawet myślał o tym
by cofnąć swoje życie
a tym bardziej by przejść przez furtkę
zwaną odejściem
jednak musisz pojąć
że znam cię najdoskonalej ze wszystkich
byłaś dla mnie niczym noc
ciemnością i tajemnicą przepełniona
będącą marzeniem każdego
niespełnionego artysty
a także pragnieniem każdego
kto z miłością na świat spoglądał
swymi najciemniejszymi barwami
których było tysiące
przyciągałaś moją uwagę
i powoli
najwolniej jak tylko mogłaś
zabijałaś mnie
tak jak ja zabiłem ciebie
na moim obrazie
bo kiedyś byłem tobą
tym samym van goghiem
marzyłem o malowaniu
tak jak kobiety marzą o miłości
jak dzieci marzą o radości
jak mężczyźni marzą o pokoju
i starcy o spokojnej śmierci
więc namalowałem swoje marzenie
białą farbą pociągnąłem po płótnie
i pustkę okazałem
tak odmiennej od mego chaosu
że już przestałem pamiętać
jak wyglądała
ale przestałem
gdy zrozumiałem że nigdy nie stanę się ideałem
bóg dawno przestał do mnie mówić
wyrzekając się tego iż stworzył mnie
na swoje własne podobieństwo
stałem się jego koszmarem
nieudolnym projektem
zepsutym człowiekiem
i choć tego nie chciałem
nie chciałem się stać kimś o kim zapomni
pogodziłem się z tym
i namalowałem siebie na nocnym niebie
bym po śmierci mógł się tam schować
i już więcej nie płakać
i już więcej nie uciekać
ani tym bardziej
nie umierać
więc dałem ci to ciało
i duszę ofiarowałem
chciałem być zapamiętany
przez dzieci które spotkałem
bo to właśnie one mogły przekazać
swoją wiedzę o mnie innym
ale zdałem sobie sprawę
że nigdy nie będę tym kimś
o kim one mówić będą chciały
że nigdy nie będę
swoim bratem
byś stał się czymś więcej
niż tylko malarzem
i zrozumiałem
że to nie ja byłem obłąkanym szaleńcem
i zrozumiałem
że to nie ja krzywdziłem ten świat swym umysłem
i zrozumiałem
że to wcale nie ja umarłem
lecz moja własna
niedola
jesteś tam,
vincencie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz